Od kilku lat obserwujemy w Polsce wzmożone zainteresowanie pszczelarstwem. Kolejne uczelnie i inne podmioty świadczące działalność edukacyjną otwierają kierunki, na których mogą się kształcić przyszli pszczelarze. Czy warto zapisać się na któryś z nich? Jakie warunki trzeba spełnić, aby zapewnić pszczołom bezpieczne życie? Czy pszczelarstwo jest czasochłonne i czy stanowi dobre źródło dochodu do wsparcia domowego budżetu?
Kto może zostać pszczelarzem?
Biorąc pod uwagę wymogi formalne, odpowiedź mogłaby brzmieć: każdy, o ile nie jest uczulony na jad pszczół. Decydując się na założenie pasieki, trzeba jednak rozpatrzyć szereg innych, równie istotnych czynników. Znaczenie ma lokalizacja pasieczyska, ilość czasu, jaki możemy poświęcić na zajmowanie się nimi, a także cechy charakteru, które wyróżniają dobrego pszczelarza.
Zacznijmy jednak od przepisów prawa. Pszczelarstwo nie jest zawodem regulowanym i tym samym nie trzeba posiadać żadnego dyplomu, aby móc zajmować się tymi sympatycznymi zapylaczami. Pasieki niejednokrotnie przechodzą w rodzinach z pokolenia na pokolenie i nikt nie kłopocze się zdobywaniem kierunkowego wykształcenia, bazując na wiedzy przekazywanej przez kolejnych pszczelarzy.
Czy to słuszna taktyka? Na pewno odważna. Świat się zmienia, a wraz z nim także warunki hodowli czy zagrożenia, z którymi zmagać się muszą pszczoły i ich opiekunowie. Drastycznie kurczy się dostępna baza pokarmowa, coraz większe żniwo zbierają choroby pasożytnicze, restrykcje dotyczą również sprzedaży i reklamy produktów pszczelich. Biorąc pod uwagę to wszystko, zawsze lepiej dysponować aktualną wiedzą – a tę najłatwiej zdobyć na studiach podyplomowych albo na kwalifikacyjnym kursie zawodowym (ROL.03 – prowadzenie produkcji pszczelarskiej lub ROL.09 – organizacja i nadzorowanie produkcji pszczelarskiej).
Gdzie można postawić ul?
Sam dyplom jeszcze nie czyni pszczelarza. Aby móc w pełni zasłużyć na to miano, trzeba mieć swoją pasiekę – choćby niewielką, złożoną z kilku uli. Największym dylematem jest ich umiejscowienie – nie wszystkie lokalizacje są legalne, nie wszystkie też będą dobre dla samych pszczół.
Jeśli chodzi o wymogi formalne, ul można postawić w odległości nie mniejszej niż 10 m w linii prostej od budynków mieszkalnych, inwentarskich i gospodarczych, jak również od ogrodów, podwórzy i dróg publicznych. Co najmniej 50 m musi dzielić pasiekę od autostrad i dróg szybkiego ruchu. Odległość 150 m należy zachować w przypadku sąsiedztwa z obiektami użyteczności publicznej, takimi jak szkoły, przedszkola, domy opieki, przychodnie lekarskie czy szpitale.
Od powyższych wytycznych istnieją liczne wyjątki. Odległości mogą być mniejsze (nawet 3 m) pod warunkiem, że odseparujemy ule od użytkowników obiektów, z którymi sąsiaduje pasieka, ogrodzeniem wysokim na 3 m. Oczywiście musi ono być wykonane z materiału uniemożliwiającego przedostanie się na zewnątrz w inny sposób, niż górą (czyli np. betonowe prefabrykaty, a nie stalowa siatka). Stawianie pasiek jest możliwe na wielu ROD (wówczas przepisy znajdują się w wewnętrznym regulaminie), w lesie (w porozumieniu z właścicielem, zarządcą lub Lasami Państwowymi), a także w licznych miastach, np. na dachach budynków, a nawet na balkonach (regulacje stanowione są na poziomie Rady Miasta lub rady Gminy).
Najistotniejsze jest zapewnienie pszczołom dostatku pożywienia. Co z tego, że spełnimy wszystkie przepisy formalne, jeśli ule usytuowane będą w okolicy, w której brakuje kwiatów stanowiących źródło nektaru i pyłku od wczesnej wiosny aż do jesieni?
Ile czasu zajmuje opiekowanie się pasieką?
Odpowiedź na to pytanie jest trudna, zależy bowiem od bardzo wielu czynników, m.in. od doświadczenia w zajmowaniu się pszczołami, liczby uli, stanu rodzin, jak również od pory roku. Nie jest żadną tajemnicą fakt, że prace w pasiece są najintensywniejsze wiosną i latem. To jednak nie oznacza, że zimą pszczelarz się nudzi – właśnie w okresie, gdy pszczoły przejadają swoje zapasy i czekają na pierwsze ciepłe dni, pszczelarz musi przygotować się do kolejnego sezonu (m.in. kompletując i naprawiając urządzenia i sprzęt). Osoby, które traktują swoją pasję wyjątkowo poważnie, poświęcają najchłodniejsze miesiące w roku na zdobywanie dodatkowej wiedzy – uczestniczą w kursach doskonalących, szkoleniach, konferencjach i targach związanych z gospodarką pasieczną, pozyskiwaniem produktów pszczelich, nowinkami technologicznymi, przepisami prawnymi, a nawet technikami marketingu i reklamy.
Najwięcej pracy czeka Cię od kwietnia do września. Przyjmuje się, że w tym okresie należy wygospodarować co najmniej jeden dzień w tygodniu na inspekcję uli. Im jest ich więcej, tym bardziej czasochłonny jest cały proces. O tym, czy do każdego ula trzeba zaglądać przy każdej wizycie w pasiece i czego wówczas szukać, dowiesz się na kursie pszczelarskim. Jedno jest pewne – odpowiedzialny pszczelarz nie zaplanuje urlopu w standardowym, wakacyjnym terminie.
Pasieka – biznes czy hobby?
Zakładanie pasieki powinno wiązać się ze zdefiniowaniem celów jej prowadzenia. Na pewno nie może nim być zachowanie bioróżnorodności. Pszczoła miodna ma się dobrze na tle innych owadów zapylających i gdybyśmy chcieli ratować ekosystem, to trzeba by się skupić raczej na dzikich pszczołach i pozostałych zapylaczach — zauważa Jakub Sobeczek z naszej fundacji.
Czy prowadzenie pasieki się opłaca? To zależy od rozmachu. Jeśli masz kilka uli, na pewno nie uczynisz z nich źródła stałego, głównego dochodu. W ciągu roku z jednego ula można zebrać od kilkunastu do nawet ponad 20 kg miodu. Przyjmując, że kilogram można sprzedać za ok. 60 zł, oznacza to przychód na poziomie nawet 1500 zł. Ale przychód to jeszcze nie dochód – pszczoły trzeba leczyć i dokarmiać. Konieczne są coroczne naprawy sprzętu albo kupowanie nowego. Kosztują również słoiki na miód, a także dojazdy do pasieki. Po zliczeniu kosztów okazuje się, że rocznie jedna pszczela rodzina kosztuje nas nawet 1000 zł. Jeśli na dodatek rok jest kiepski, może się okazać, że nie tylko nie zarobimy, ale jeszcze dołożymy do utrzymania rodziny.
Aspekt finansowy przekłada się więc na wielkość pasiek. Spada liczba tych średnich, liczących 20, 30 czy 50 pni, bo z trudem pozwalają one na pogodzenie pracy pszczelarza i zawodowej. Pasieki zawodowe z kolei liczą już średnio blisko 300 uli.
Trudno natomiast wycenić możliwość pozyskania miodu na własne potrzeby, co do którego mamy pewność, że nie jest miodem fałszowanym — podsumowuje Artur Sobeczek, współzałożyciel PMB — Słoik miodu z własnej pasieki jako prezent jest zawsze przyjmowany z uśmiechem. Własna pasieka da nam też możliwość pozyskiwania mniej popularnych produktów pszczelich takich jak pierzga, propolis, wosk, mleczko pszczele. Konieczność opieki nad pasieką wymusza aktywny tryb życia, umożliwia kontakt z przyrodą. Wdychanie atmosfery ula w czasie pracy, czyli apiterapia, i nawet okazjonalne użądlenia, według wielu odniesień, mają działanie prozdrowotne.