Wiosna, cieplejszy wieje wiatr. Co dzieje się w pszczelich gniazdach wczesną wiosną?

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Najczęściej wiosna przychodzi w Polsce kilka razy. Ogłaszamy ją z radością przy pierwszych roztopach, cieszymy się kilkunastoma stopniami, by zaraz znowu z niedowierzaniem obserwować obfite opady śniegu. Podczas gdy ludzie starają się sensownie rozwiązać niemal hamletowski dylemat opon zimowych – zmieniać czy nie zmieniać – pasieczne i dzikie pszczoły kierują się własnymi prawami. Raz przebudzone, nie pójdą znowu spać. O dobro udomowionych zadbają pszczelarze, reszcie możemy co najwyżej nie przeszkadzać. Co dzieje się w pszczelich gniazdach wczesną wiosną?

Pierwszy oblot – weteranki wracają do gry

Do zimowli przystąpiło ostatnie zeszłoroczne pokolenie pszczół. Oznacza to, że w przeciwieństwie do starszych sióstr, te przeżyły nie kilka tygodni, ale kilka miesięcy. Jeśli były one odpowiednio odkarmione i niezbyt przepracowane, mają duże szanse dotrwać do wiosny.

Największą zachętę do wyjścia z ula stanowi dla pszczół nie sama temperatura, ale zwiększające się nasłonecznienie. Jest i druga, być może poważniejsza motywacja – to potrzeba opróżnienia jelita. Podczas zimowli pszczoły nie wypróżniają się, aby nie doprowadzić do zanieczyszczenia ula i rozwoju chorób. Podczas gdy jedna pszczoła waży ok. 100 mg, jej jelito może na wiosnę osiągnąć do 40 mg. W którymś momencie pszczoła musi więc wylecieć z gniazda – i zrobi to przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Pierwszy oblot następuje najczęściej nawet w lutym, w pierwszy w roku słoneczny dzień, gdy temperatura przekroczy 8°C. Nie oznacza to jednak natychmiastowego przystąpienia do zbierania nektaru – bo i nie bardzo byłoby co zbierać. Pszczoły rozprostowują skrzydła, opróżniają jelita i powracają do gniazda. Na czym więc polega różnica? Otóż nie zawiążą już one z powrotem kłębu. Pobudzone, będą potrzebować więcej pokarmu niż zimą. Również matka je więcej, a to zachęca ją do intensywnego czerwienia. A czerw też trzeba karmić. Ostatnie zapasy w postaci pierzgi będą szybko się kończyć. Zatem wbrew pozorom to nie mroźna zima, ale zbyt wczesna wiosna, może się dla pszczół okazać fatalna w skutkach.

Czy wobec zmian klimatycznych i coraz wcześniejszych ciepłych dni, rodzime pszczoły czeka więc zagłada? Trudno ocenić – przyroda rządzi się swoimi prawami. Możliwe, że ich populacja drastycznie się skurczy, ale selekcja naturalna w kolejnych pokoleniach doprowadzi do wyewoluowania gatunku podobnego do pszczół żyjących w cieplejszych szerokościach geograficznych. No to czemu nie sprowadzić od razu do Polski pszczół z Włoch, Grecji czy RPA? Bo to zagranie wyjątkowo ryzykowne. Zagraniczna linia może, owszem, być lepiej przystosowana do wyższych temperatur, ale za to nieodporna na choroby, agresywna czy mało wydajna – jak np. pszczoła liguryjska (Apis mellifera ligustica). Podobne eksperymenty powinny nas już do tej pory nauczyć, że Naturze lepiej nie wchodzić w paradę.

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Ogrzać, nakarmić, utulić – byle szybko

To nie znaczy, że zupełnie nic nie możemy zrobić, aby ułatwić pszczołom przetrwanie kluczowego okresu wczesnej wiosny. Wiedzą o tym doskonale pszczelarze, którzy w marcu i kwietniu nie tylko mają pełne ręce roboty, ale też muszą wykazać się szczególnym wyczuciem – żeby nie zagłaskać pszczoły na śmierć.

Przede wszystkim pszczelarz musi być trochę wróżką – część prac pasiecznych należy wykonać jeszcze przed pierwszym oblotem, który niemal z roku na rok następuje o kilka dni wcześniej. Do czynności tych należy wymiana dennic, mająca charakter higieniczny i diagnostyczny – dowiadujemy się, jak duży jest osyp (czyli ilość martwych pszczół, które spadły na dennicę), to z kolei daje nam informację o tym, w jakiej kondycji rodzina przetrwała zimowlę. Początkiem wiosny warto polepszyć cyrkulację powietrza w ulu, częściowo ograniczoną przez osyp – aby polepszyć warunki do wychowu czerwiu. Pod żadnym pozorem nie należy dokonywać przeglądu przed oblotem – to pszczoły zadecydują, kiedy chcą znowu zobaczyć światło słoneczne, a różnica temperatur między gorącym ulem a zimnym otoczeniem może być dla nich zabójcza.

Czy zatem można biec do ula, gdy tylko zobaczymy robotnice wyruszające na oblot? Też nie. To doniosłe wydarzenie w życiu rodziny – poza matką, każda z pozostałych pszczół zobaczy wiosnę tylko raz. Tego dnia warto powstrzymać się od ingerencji i pozwolić pszczołom w spokoju powrócić do gniazda. Wprawnemu pszczelarzowi informacji dostarczą już same oględziny – ilość pszczół i ich zachowanie mogą sugerować stan rodzin.

Dopiero w kilka dni po pierwszym oblocie przychodzi czas na wiosenne porządki – oczywiście pod warunkiem, że jest słonecznie i ciepło – nie mniej niż 12°C. Nie należy jednak zbytnio się osiągać – w końcu to Polska, prawdopodobnie spadnie jeszcze śnieg. Jeżeli rodzina ma za mało pokarmu, może nie przetrwać kolejnego ataku zimy bez interwencji pszczelarza.

Pierwszą czynnością jest wycofanie zbędnych ramek – wielkość gniazda należy dopasować do rodziny, aby nie następowało niepotrzebne wychładzanie. W ulu pozostawia się tylko tyle ramek, ile jest obsiadanych na czarno. Jeśli rodzina poradziła sobie wystarczająco dobrze, będzie to zmiana krótkotrwała – już wkrótce na skutek intensywnego czerwienia, znów będzie trzeba dokładać ramki. Zawężone gniazdo można jeszcze dodatkowo docieplić, ale trzeba to robić ostrożnie – pszczoły są mistrzyniami regulacji temperatury, a nadmierna ciepłota może je wprowadzić w błąd co do pogody.

Pszczelarz musi także skontrolować ilość zapasów – jeżeli rodzina skonsumowała wszystko, co miała do dyspozycji, łącznie z pierzgą, nie obędzie się bez małego cateringu. Zapasy cukru można uzupełnić, dokładając ramkę ze zmagazynowanym pokarmem (lub podebraną innej, naprawdę silnej rodzinie). Z pierzgą bywa gorzej – nie zawsze dysponujemy odpowiednimi zapasami. Wówczas może pomóc wystawienie kuwety z pyłkiem w pobliżu ula. Jeżeli w pobliżu pasieki nie ma naturalnego źródła wody, wczesna wiosna to czas na odświeżenie poideł.

We wszystkich tych działaniach kluczowy jest czas – im dłużej tkwimy z rękami w ulu, tym bardziej wychładzamy rodzinę i nasza pomoc może mieć odwrotny skutek. Pierwszy przegląd po zimowli powinien być błyskawiczny – najlepiej, by zamknął się w 2-3 minutach.

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Rodzina się powiększa

Wiosną pojawią się pierwsze pszczoły z młodego pokolenia. Dostęp pokarmu pobudza produkcję mleczka, a jego obfitość zachęca matkę do czerwienia. Nie oznacza to jednak skokowego wzrostu populacji – jednocześnie z wygryzaniem się młodzieży, wymierają w końcu zimowe weteranki. Tuż po zimowli liczebność pszczół może więc nawet spaść, także w silnych rodzinach. Tymczasem jednak matka pracuje z całych sił – pszczelarz powinien zadbać o dostarczenie jej plastrów, w których może składać jaja. Wkrótce po zawężaniu gniazda, następuje więc jego ponowne poszerzanie.

Podstawowy trick pszczelarzy służący do błyskawicznej oceny zasadności dokładania ramek polega na wieczornej obserwacji ula przy pomocy dennicy z otwieranym tyłem – jeśli pszczoły wiszą pod ramkami, to znaczy, że im ciasno i wymagają więcej przestrzeni życiowej. Jeżeli natomiast pszczoły zaczynają pobielać plastry, świadczy to o gotowości woszczarek do podjęcia ich zadań i jest sygnałem do dołożenia węzy.

Problematyczna jest kwestia nadstawki – tak radykalne powiększenie przestrzeni jest dla rodziny sporym szokiem. Dobrym rozwiązaniem jest przeniesienie połowy ramek do nadstawki i ułożenie ich w komin – na obu piętrach będą one przytulone do jednej ściany ula a z drugiej ograniczone zatworem. Da to możliwość błyskawicznego i bezproblemowego zwiększania ilości ramek w najbliższej przyszłości, gdy wiosna rozszaleje się na dobre, przynosząc obfitość nektaru, a co za tym idzie, dynamiczne czerwienie.

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Wszystko od nowa – pracowita wiosna dzikich pszczół

Skoro najmniejszy błąd pszczelarza może nieść katastrofalne skutki dla rodziny, to jak radzą sobie dzikie pszczoły, które mogą liczyć tylko na siebie? Najprościej byłoby powiedzieć, że mają swoje sposoby – natura wyposażyła je w mechanizmy pozwalające przetrwać zimę i z pełną mocą wejść w nowy sezon.

Inne pszczoły społeczne, takie jak trzmiele, tworzą po prostu gniazda jednoroczne. To oznacza, że do hibernacji przystępuje wyłącznie unasieniona królowa – wszystkie robotnice giną wraz z pierwszymi mrozami. Samotna protoplastka przyszłej rodziny zimuje w norce w ziemi, ze sporym zapasem ciała tłuszczowego. Gdy temperatura na zewnątrz rośnie, młoda matka wychodzi na zewnątrz, aby wygrzać się w słońcu i najeść do syta nektaru i pyłku z wczesnych roślin nektarujących i pyłkodajnych. Bogata dieta stymuluje rozwój jajników – gdy królowa poczuje, że przyszedł już czas na ustatkowanie się, zaczyna szukać miejsca na gniazdo. Jest bardzo wybredna – może dokonywać oględzin terenu nawet przez kilka dni, śpiąc w tym czasie na gołej ziemi (choć preferuje miękką kołderkę z mchu). Trzmiela królowa nie ma pałacowego życia – gniazdo buduje w ziemi, własnymi siłami. Następnie składa po kilka jaj w jednej komórce. Larwy spoczywają na kulce z pyłku, dzięki czemu nie wymagają dokarmiania natychmiast po wygryzieniu się. Nawet gdy królowa doczeka się już świty, nadal wiele czynności wykonuje samodzielnie. Wspólnymi siłami gniazdo rozbudowywane jest do góry i na boki, przy czym wykorzystują wyłącznie dostępną przestrzeń – bez kopania w ziemi. Kolejnej wiosny już nie doczeka – końcem sezonu pojawią się liczne królowe, które zostaną unasienione i jako jedyne zapadną w sen zimowy, by w kolejnym sezonie znów zaczynać wszystko od początku.

Jeszcze trudniej mają pszczoły-samotnice. Popularna lokatorka domków dla owadów – murarka ogrodowa – rozpoczyna wiosnę od poszukiwania dogodnego miejsca na gniazdo – w jej przypadku jest to wąska szczelina, np. wydrążony fragment muru czy skały albo słomka. Całe jej gniazdo stanowią 2-3 takie rurki, w których murarka składa jaja od najgłębszej części, pojedynczo, pozostawiając każdemu dziecku zapas pokarmu. Komórki oddzielane są ściankami. Później matka pozostawia swoje potomstwo bez opieki, a wygryzające się od najmłodszych do najstarszych rodzeństwo nie zna siebie nawzajem – każda samica jest potencjalną matką kolejnego pokolenia.

To właśnie dzikie, nie-pasieczne pszczoły, możemy dostrzec najwcześniejszą wiosną. Ich cykl życia jest bowiem inny – brak wielopokoleniowych rodzin i duża śmiertelność pojedynczych osobników sprawiają, że każdy dba głównie o siebie.

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr...

Zdjęcia w artykule: Copyrights Fundacja Ekologiczna Pszczoła Musi Być

 

Jaworznianka, czyli trochę krakuska a trocha Ślónzoczka. Dziennikarz, filolog, pszczelarz, wegetarianka. Poza zapylaczami pasjonują mnie dinozaury i kosmos, rollercoastery i drzewa, książki i filmy, rower i słodycze. Lubię burze i szparagi. Kocham wszystkie koty i jednego puzonistę. Nie znoszę zakupów i nie mam telewizora. Boję się parkowania równoległego i wilków z "Pana Kleksa". Uczę się grać na kalimbie i marzę o trojaczkach.

Zobacz również

Dołącz do naszej
społeczności

Bądź EKO każdego dnia i zachęcaj do tego innych. Śledź nasze profile, lajkuj i udostępniaj. Najważniejsze, żeby było nas jak najwięcej.

Chcesz być na bieżąco?
Zapisz się do naszego newslettera

Inspirujące artykuły, ciekawostki ze świata przyrody, edukacja ekologiczna, relacje z naszych akcji. To wszystko i sporo więcej, za to zero spamu i nachalności. Bądź z nami!

Masz jakieś
pytania?

Zadzwoń i dowiedz się wszystkiego, czego potrzebujesz.