Zimowa pasieka wydaje się opuszczona: cisza, ule przykryte śniegiem (a w naszych warunkach pogodowych – raczej jego smętnymi resztkami). Można odnieść wrażenie, że na chłodne miesiące pszczoły przeniosły się w cieplejsze rejony, by powrócić na wiosnę.
To tylko pozory – pszczoły nie tylko nie wymarły i nie odleciały, ale nawet nie śpią. Rodziny pozostają skryte w ulach całymi miesiącami, czekając na bardziej sprzyjające temperatury i większe nasłonecznienie. Zima w pasiece zaczyna się na długo przed pierwszym „Jingle Bells” w radiu, a kończy w czasie, kiedy odradzająca się przyroda niewiele ma jeszcze do zaoferowania. Dla pszczół to całe tygodnie ciężkiej próby. Dla pszczelarza – czas względnego odpoczynku – o ile dobrze przygotował rodziny na zimowlę.
Kołysanka dla pszczół
Lipiec to dla nas pełnia lata – dni są długie, często upalne i mało kto pamięta, że za pół roku będziemy chodzić w czapkach. Pszczoły mają do tego tematu inne podejście – to właśnie w lipcu najintensywniej pracują nad przygotowaniem się do zimowego odpoczynku. Na świat przychodzi ostatnie pokolenie, którego zadaniem będzie zbieranie nektaru (kolejne wyklują się już pszczoły zimowe, a te mają przede wszystkim przetrwać chłodne miesiące i wychować na wiosnę nowe robotnice). Ciężko pracuje zarówno matka, jak i robotnice ulowe oraz zbieraczki.
Najczęściej do połowy sierpnia, pszczelarz może liczyć na ostatni zbiór miodu (wyjątkiem są pasieki położone w okolicach gwarantujących późne pożytki, np. na wrzosowiskach czy w lasach iglastych). Coraz mniejsza ilość pożywienia, a także krótsze i chłodniejsze dni, skutkują niższymi zbiorami i są dla pszczół sygnałem, że dobre czasy się skończyły. Pierwsze ucierpią trutnie – otrzymują one bezwzględny zakaz wstępu do ula, a robotnice przestają je karmić. Pozbycie się ich jest konieczne – zjadłyby zbyt dużo zapasów, a poza tym i tak będą potrzebne dopiero wiosną. Do zimowli przystępują wyłącznie robotnice wraz z matką.
Dla pszczelarza sierpień to czas podkarmiania pszczół – jest to konieczne aby zachęcić matki do ostatniego w sezonie intensywnego czerwienia – wyklute wczesną jesienią pszczoły będą wystarczająco młode i silne, by przetrwać do wiosny i podjąć prace w ulu, gdy pojawią się pierwsze pożytki. Odebranie ostatniego w sezonie miodu oznacza rozpoczęcie karmienia zimowego. Decyzja o porze i jakości podanego pokarmu jest bardzo indywidualna – zależy od siły rodziny, warunków pogodowych, dostępnej bazy pożytkowej. Błąd w tym zakresie (np. pozostawienie w ulu miodu spadziowego w formie zapasów, odebranie zbyt dużej ilości pierzgi), może skazać rodzinę na śmierć głodową. Ostatnie karmienie przypada najczęściej na pierwszą połowę września. Pozostaje jeszcze odpowiednia aranżacja wnętrza ula – zawężenie gniazda, wyjęcie mocno przeczerwionych ramek.
Gdy w ulu nie ma już miodu przeznaczonego do konsumpcji, należy także przeprowadzić standardowe leczenie przeciwko warrozie. Jeśli pszczelarz decyduje się na paski nasączone czynną substancją varroabójczą, należy uważać, aby nie pozostawić pasków zbyt długo (producenci zalecają najczęściej 3-6 tygodni kuracji). Prawidłowo przeprowadzone leczenie przyniesie dwie korzyści: zwiększy szansę na przeżycie rodzinie zimy w dobrym stanie, a także uwolni pszczelarza od konieczności powtarzania zabiegu na wiosnę.
Pszczoły i pszczelarz zimą
Ostatni przegląd gniazda przypada na wrzesień. Przed zamknięciem powałki na kilka miesięcy warto upewnić się, czy w rodzinie jest matka i czy w ulu jest dość pokarmu, aby zapewnił on przetrwanie zimy. W zależności od typowych dla okolicy temperatur w miesiącach zimowych, można zdecydować się na docieplenie ula, jednak należy mieć na uwadze, że zbyt wysoka temperatura zaburzy zimowy wypoczynek rodziny – to raczej my lubimy przytulić się do kaloryfera. Pszczoły zimą preferują minimalne temperatury gwarantujące przeżycie.
Zasadniczo praca pszczelarza w danym sezonie, kończy się wraz z wykonaniem tych ostatnich czynności. Przychodzi czas na zadania porządkowe – przegląd sprzętu i ramek, przetapianie wosku, konieczne naprawy, samodzielne wykonanie lub zakupienie przedmiotów niezbędnych w kolejnym sezonie (np. ramki, podkarmiaczki, poidełka). Można także sadzić w okolicy rośliny miododajne, które na wiosnę powiększą bazę pożytkową dla naszych rodzin. Jesień to dobry moment na malowanie uli, wpływające nie tylko na estetyczną stronę pasieki, ale i na impregnację drewna. Oczywiście należy pamiętać, że do malowania wykorzystuje się wyłącznie nietoksyczne farby.
Jeśli jesień jest ciepła, pszczoły mogą dokonywać ostatnich oblotów jeszcze w listopadzie. Nie wymaga to od pszczelarza żadnej interwencji. Jego główną troską jest w tej chwili zabezpieczenie uli przed wiatrem, który może być silniejszy, gdy z drzew opadnie ochronna kołderka liści. Kolejne przeglądy dokonywane dla zaspokojenia ciekawości i upewnienia się raz jeszcze, że wszystko w porządku, będą niepokoić pszczoły i utrudnią im zawiązanie kłębu.
Zima to też odpowiedni czas na zamawianie matek, warto zatem wcześniej oszacować, ile ich będzie potrzebnych (np. biorąc pod uwagę wymianę w rodzinach agresywnych, rojliwych czy tych, gdzie matki są już starsze).
A co tymczasem dzieje się w ulu? Pszczoły trwają skupione, osłaniając matkę. Kłąb przedzielony jest ramkami i robotnice zmieniają swoje położenie na nich – te z zewnątrz idą ogrzać się do środka kłębu i są zastępowane przez ustępujące im miejsca siostry. Pszczoły najdłużej przebywające w zewnętrznych warstwach kłębu mają najmniejszą szansę przetrwania zimy. Przez cały okres zimowli trwa także odżywianie się – pokarm pozostaje płynny dzięki ciepłu, generowanego przez ciała robotnic. Gdy więc my marzniemy na przystanku, pszczoły zajadają syrop cukrowy w temperaturze pokojowej – ok. 20-25°C (a w centralnej części kłębu – nawet do 35°C). Paradoksalnie im chłodniejsza zima, tym łatwiej utrzymać ciepło w ulu. Gdy temperatury na zewnątrz wzrastają, a potem znów spadają, zachęca to pszczoły do ciągłego zacieśniania i rozluźniania kłębu, przez co rodzina szybciej się wychładza.
Pszczeli budzik
Na decyzję o rozluźnieniu kłębu i dokonaniu pierwszego rozeznania w terenie, wpływa nie czas, jaki minął od rozpoczęcia zimowli, ale temperatura. Przy niesprzyjających warunkach rodzina będzie odwlekać termin pierwszego oblotu, natomiast powtarzające się temperatury pow. 12°C mogą zachęcić pszczoły do dokonania oblotu już w styczniu. Standardowo następuje to w lutym. Oczywiście to nie czas na rozpoczęcie zbierania pyłku i nektaru – pszczoły oczyszczają jelita po zimie, młode robotnice z ostatniego pokolenia po raz pierwszy mają okazję latać.
Jeśli prognozy pogody wskazują, że temperatury w najbliższych dniach będą sprzyjać oblotom, warto ułatwić pszczołom życie – usunąć z wylotków śnieg i liście, przygotować poidło. Jest to także czas na inspekcję dennic po zimowli – dzięki temu przekonamy się, w jakiej sile przetrwała rodzina i czy skutecznie pozbyliśmy się warrozy jesienią.
W marcu można się spodziewać, że pszczoły będą latać już regularnie. Pojawią się także pierwsze pożytki – leszczyna, wierzby iwy czy podbiał. Pozwolą one odbudować siłę rodzin, zachęcając matkę do czerwienia i służąc jako pokarm dla wychudzonych po zimie robotnic.
To właśnie marzec jest najczęściej momentem pierwszego po zimowli przeglądu. Musi on mieć miejsce w ciepły dzień, przy temperaturze nie niższej niż 15°C. Dowiemy się, w jakim stanie są rodziny, czy wymagane jest zawężenie gniazda lub połączenie rodzin słabych w jedną, a także czy pszczoły mają jeszcze pokarm, jaki pozostawiliśmy im na zimę. Pierwsze pożytki mogą sprawiać złudzenie obfitości pokarmu – ale to od oceny ilości zapasów zależy, czy powinniśmy dołożyć do ula ramkę z pożywieniem. Wczesna wiosna to także okres podkarmiania ciastem.
Największe zagrożenia dla pszczół w okresie zimowli
Zima to okres, gdy pszczelarz niewiele może zrobić dla swoich rodzin. A natura bywa czasami niezbyt łaskawa – oprócz zbyt wysokich temperatur, powodujących nadmierną ruchliwość pszczół i rozluźnienie kłębu, na rodziny czekają jeszcze inne niebezpieczeństwa.
Mroźna zima lepiej sprzyja wypoczynkowi pszczół, ale jest zabójcza dla innych gatunków zwierząt. Część z nich w desperacji może poszukiwać pożywienia także w pasiekach. Nawet pospolite sikorki stanowią zagrożenie, jeśli są głodne. Pszczelarze często decydują się na dokarmianie ptaków, aby zniechęcić je do plądrowania uli – ważne, aby karmniki czy słoninę umieszczać w sporej odległości od pasieczyska. Przez niezabezpieczone wylotki do uli mogą się również przedostać gryzonie.
Pszczoły zimą nie potrzebują także dodatkowych bodźców, zwłaszcza drgań. Nie należy więc kręcić się bez celu wobec uli. Jeśli pasieka znajduje się w okolicy, gdzie żyją duże ssaki (np. dziki i jelenie), powinna ona być starannie ogrodzona – zwierzęta mogą także poprzewracać ule, doprowadzając do nieuchronnej śmierci całych rodzin. Przed zimą warto nawet sprawdzić, czy w pobliżu uli nie znajdują się zwisające gałęzie mogące się o nie obijać, lub z których spadać może nagromadzony, ciężki śnieg.
Zima, która wydawać by się mogła naturalnym okresem spoczynku tak dla pszczół, jak i dla pszczelarzy, w rzeczywistości dla jednych i drugich może stanowić czas najtrudniejszy. Zbite w kłąb pszczoły walczą o przetrwanie, zdane na łaskę natury i jesienną przezorność pszczelarza, zagrożone przez pogodę, drobnoustroje, inne zwierzęta, a niejednokrotnie niestety także wandalizm. Tymczasem pszczelarz planuje kolejny sezon, przygotowuje sprzęt, a nierzadko dokształca się w trakcie kursów.
Od prawidłowego przygotowania rodzin do zimowli, zależy ich przeżywalność. Zwłaszcza dla początkujących pszczelarzy, zagadnienia takie jak leczenie, dokarmianie, zawężanie gniazd czy techniczne przygotowanie uli do zimy, może okazać się wymagającym zadaniem. Ale niespodziewane sytuacje przytrafiają się również pszczelarzom z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem. Tym bardziej powinna smakować nam każda łyżeczka miodu, dodawana do zimowej herbaty z cytryną i goździkami, gdy zza okna podziwiamy śnieżny krajobraz.